
Jak zaprzyjaźnić się z chorobą morską
Najbliższe wycieczki:
Dowiedzmy się, dlaczego niektórzy żeglarze zmieniają kolor na zielony podczas żeglowania i jak uchronić się przed chorobą morską – głównym wrogiem wszystkich urlopowiczów na wodzie.
Zacznijmy od tego, że rozpoznajmy go - wroga - osobiście. Z reguły, kto cierpi na chorobę morską, można określić za pomocą różnych znaków, wśród których wiodły kolor, nastrój i apetyt - chory z depresją zmienia odcienie mocniej niż kameleon, a na ofertę obiadu reaguje ściśle odwrotnie proporcjonalnymi działaniami. W szczególnie trudnych przypadkach bolesny może przybrać postać embrionu w kabinie, kapać śliną na pokład i prosić o litość Posejdona.
Takie zachowanie jednego lub kilku członków załogi bardzo szkodzi ogólnej aurze romansu, która przenika każdy jachting. Ale na szczęście koncepcja rekreacji wodnej nie obejmuje średniowiecznych sposobów pozbycia się „słabego ogniwa”, a przy odpowiednim podejściu, choroba morska może, jeśli nie uciec, zostać ostrzeżona i zredukowana do ledwie dostrzegalnej skali.
W tym celu zajmiemy się naukowym punktem widzenia zjawiska i odwołamy się do spisu odniesień - medycznych podręczników i encyklopedii. Wskazują, że przyczyny choroby morskiej – kinetozy – są nadal przedmiotem badań naukowych. Z niemal absolutną pewnością naukowcy twierdzą jedynie, że wiodącą rolę w powstawaniu choroby lokomocyjnej odgrywają receptory aparatu przedsionkowego. Receptory te reagują na zmiany w ruchu ciała i przekazują do mózgu sygnały o sile i naturze tych przyspieszeń. Inną przyczyną choroby morskiej jest konflikt między sygnałami docierającymi do ośrodkowego układu nerwowego z aparatu przedsionkowego i narządów wzroku. Prosto mówiąc, kiedy mózg nie może się złożyć do zwykłej formy i przeanalizować garści informacji, które są przyzwyczajone do kierowania się w innych warunkach, zaczyna się kryzys, stres i inne pochodne omawianej choroby.
Choroba objawia się nie tylko na morzu, ale także podczas każdego ruchu – nawet pociągiem, nawet samochodem, nawet na huśtawce. Stał się morski dopiero dzięki temu, że zyskał masowy charakter, popularność i niewątpliwe uznanie w rozwoju żeglugi.
Aby samemu doświadczyć choroby lokomocyjnej, możesz jeździć transportem lądowym, czytając książkę lub wpatrując się w ekran telefonu. W ten sposób ograniczając mózg w pozyskiwaniu informacji o otaczającej przestrzeni i podważając pracę aparatu przedsionkowego, człowiek może sztucznie wywołać objawy kinetozy. Cóż, jeśli nawet po długim eksperymencie organizm zgłasza się do mózgu, mówią, że wszystko jest w porządku, nie znaleziono żadnych awarii - gratulacje, twój aparat przedsionkowy jest dobrze rozwinięty i masz bezpośrednią drogę do morza!
Ale jeśli czujesz mdłości, zawroty głowy lub coś w tym stylu - prawdopodobnie choroba dotyka cię tak samo jak innych. Nie bój się tego - wilk nie jest taki straszny, jak go malują. Wszyscy są podatni na chorobę lokomocyjną, ale w różnym stopniu – nawet doświadczeni kapitanowie podczas długich przepraw nie, nie, i też na chwilę wyjdą za burtę. A te wilki morskie wiedzą, jak zapobiegać podobnym reakcjom organizmu.
Oczywiście znamy również wszystkie sposoby na zmniejszenie udręki na pokładzie i poinformowanie o nich. I zapisujesz ten post do ulubionych, a wtedy będzie on pod ręką, o ile pojawi się potrzeba zastosowania nowej wiedzy.
Metoda numer 1. Profilaktyczna.
Na podstawie nazwy nie jest to raczej metoda, ale rekomendacja dla każdego początkującego zdobywcy mórz. Im szybciej, tym lepiej - zacznij robić wszelkiego rodzaju salta, skręty ciała, spróbuj kilka razy zrobić „koło”, płynne okrężne ruchy głowy z zamkniętymi oczami. Generalnie każda regularna aktywność fizyczna przyczyni się do budowy wysokiej jakości redut obronnych przed chorobami i dolegliwościami. Oczywiście pożądane jest wykluczenie z diety mocnego alkoholu, tłustych potraw. Konieczne jest nadanie pierwszeństwa pokarmowi, który jest szybko wchłaniany przez organizm. Nie zapomnij o niezbędnej witaminie C.
Metoda numer 2. Leniwy.
Jeśli mimo doskonałego zdrowia nadal jesteś chory – idź spać. Poważnie, nie wynaleziono jeszcze nic lepszego niż ta metoda. Jeśli uda Ci się zasnąć, z łatwością obudzisz zdrową i radosną osobą, a nie smutnym mini-Shrekiem. Jeśli udało Ci się doczołgać do kabiny i tam się ułożyć, upewnij się, że jest dobrze wentylowana. Jeśli „off” zdarzyło się gdzieś w okolicy kabiny lub pokładu - przeczołgaj się stamtąd do kabiny, nie ma po co leżeć bezczynnie pod nogami.
Metoda numer 3. Heroiczna.
Jeśli sen nie nadchodzi, a siły nie opuściły całkowicie ciała, spróbuj zastąpić smutne myśli pożytecznymi czynnościami - umyj pokład, przenieś męczenników z poprzedniego akapitu do kabiny, stań za sterem i spójrz w jeden punkt na horyzont. Zrób coś, abyś nie miał czasu użalać się nad sobą i marzyć o suchym lądzie.
Metoda numer 4. Leki.
Proszki z tabletkami. Na przykład prometazyna lub lek dramin, bonin lub ciel. Lub kilkanaście innych nazw, które poda każda wyszukiwarka. Szczerze mówiąc, nie zalecamy ich stosowania, ponieważ wszystkie mają skutki uboczne, z których najważniejszym jest zablokowanie całego ośrodkowego układu nerwowego i w efekcie wyraźne osłabienie, senność i apatia.
Metoda numer 5. Lepka.
Plastry skopolaminy lub ich odpowiedniki. Jest to przyklejane za uchem na krótko przed wyjściem, ale zadziała, nawet jeśli choroba morska już się zaczęła. Różnica w stosunku do tabletek polega na tym, że plaster działa tylko na ucho wewnętrzne, które odpowiada za aparat przedsionkowy, a nie „zacina” całego układu nerwowego. Jeśli przejścia są długie, można co kilka dni zmieniać plaster i przyklejać go za drugim uchem, aby nie powodować podrażnień skóry.
Metoda numer 6. Środki ludowe.
Zawsze jest ich dużo - i nasz przypadek nie jest wyjątkiem. Przede wszystkim interesuje nas imbir: wywary, herbaty i kompoty na jego bazie to dla nas wszystko. Wielu jest przekonanych, że lepszy sposób nie został jeszcze wynaleziony. Dodaj do herbaty miętę z domieszką kwiatów datury i gotowe - jesteś super!
Metoda numer 7. „Magia dziadka”.
Spośród tych metod, które przebiły się przez wieki, owijanie brzucha bandażami od dołu do góry jest uważane za jedną z najpopularniejszych. Nie udało się jeszcze wytłumaczyć efektu z punktu widzenia medycyny, ale skuteczność metody wiąże się przypuszczalnie z licznymi ośrodkami nerwowymi zlokalizowanymi w pępku i splocie słonecznym. Równie skuteczna jest akupunktura – od dawna Chińczycy nauczyli się znajdować odpowiednie miejsce na lewym nadgarstku i naciskając na nie łagodząc ataki choroby. Nie ma 100% gwarancji - przynajmniej musisz wiedzieć, gdzie i z jaką siłą naciskać. Ale jeśli po prostu masujesz lewy nadgarstek, na pewno znajdziesz odpowiednie miejsce, a wtedy jest to kwestia praktyki.
Podróżujmy, przyjaciele, i nie bójmy się ulotnych trudności!